Niedaleko backpackerskiej stolicy wznosi się dumnie świątynia Wat Pho, jedno z tych miejsc, które oznaczane są jako „must see”. Słynie ona z monumentalnego posągu leżącego Buddy. Złoty bóg ułożył się wygodnie, wsparł głowę na dłoni, przymknął oczy i rozmyśla o rzeczach wyższych i niepojętych. Na jego twarzy błądzi uśmiech, pełen wyrozumiałości dla tych maluczkich, co kręcą się dookoła jego stóp. Wchodząc do buddyjskich przybytków pamiętać należy o trójcy praw: przed wejściem zdejmujemy buty, nasze stopy nie mogą być zwróconego w kierunku boskiej postaci, nie możemy jej również przewyższać o głowę.
Dookoła świątyni kolorowe chedi wyciągają się ku niebu a pod palmami przycupnęły kamienne świnki i króliki. A wszystkie te cuda okraszone gwarnymi tłumami turystów, którzy sami w sobie też stanowią nie lada atrakcję. Wycieczki szkolne tajskiej młodzieży w biało - granatowych mundurkach i śliczne turystki z Indii przyobleczone w Sari, roje Chińczyków, Japończyków, Pakistańczyków. Przyglądamy się sobie nawzajem z nieskrywaną ciekawością. Moja odmienność za twoją odmienność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz